Republikański polityk Steve Toth chce, aby w Teksasie wprowadzono prawo penalizujące tworzenie i hostowanie stron informujących o aborcji, a także blokowano dostęp do witryn internetowych poświęconych tej tematyce.
Jeśli kiedykolwiek chcieliście, aby w internecie blokowane były np. treści promujące terroryzm lub szkodliwe dla dzieci, dzisiejsza informacja powinna skłonić Was do przemyślenia tego stanowiska, zwłaszcza, jeśli bliskie Waszemu sercu są prawa reprodukcyjne i wolności obywatelskie.
Republikański polityk Steve Toth chce wprowadzenia w Teksasie prawa, które zobowiąże wszystkich dostawców usług internetowych do blokowania dostępu do witryn informujących o aborcji. Dostęp miałby być odcinany już na poziomie operatora łączności – czyli w praktyce nawet nie będziemy mogli podjąć próby wejścia na taką stronę, a gdy to zrobimy, na naszym ekranie wyświetli się komunikat, że odwiedzamy witrynę zablokowaną w myśl obowiązującego w Teksasie prawa.
Blokowane mają być również wszystkie usługi, które umożliwiają informowanie o aborcji różnym podmiotom i osobom – czyli… media społecznościowe, bo bardzo często to właśnie tam osoby poszukujące dostępu do aborcji zdobywają informacje na temat tego, jak ją przeprowadzić lub do kogo się w tej sprawie zwrócić.
Nie tylko blokady
Steve Toth chce, aby prawo obowiązywało nie tylko w Teksasie, ale i poza nim. Jak zwraca uwagę serwis Ars Technica, proponowane przez polityka regulacje mają dotyczyć rezydentów i rezydentek tego stanu, niezależnie od tego, gdzie aktualnie będą przebywać.
W praktyce zatem możemy mieć precedens, który cenzurę na poziomie stanowym – w dodatku motywowaną obyczajowo – rozciągnie w bardzo rozmyty sposób na prawo federalne, ustanawiając odpowiedzialność karną dla wszystkich, którzy będą informować o aborcji, a także dla tych podmiotów, które nie odetną mieszkańcom Teksasu dostępu do stron informujących na temat tego zabiegu.
Według redakcji, w proponowanych zapisach znajdują się również takie, które mają zachęcać dostawców usług łączności do odcinania dostępu do internetu tym osobom, które próbują rozpowszechniać informacje o aborcji lub odmawiać w ogóle podpisywania umów z takimi osobami.
Czy proponowane przez Totha przepisy przejdą? Najprawdopodobniej nie, a nawet gdyby – będą kwestionowane choćby na gruncie ich konstytucyjności. Mogą stanowić jednak bardzo niebezpieczny precedens, w którym blokowanie internetu jest wykorzystywane do politycznej walki ideologicznej i realnego ograniczania wolności obywatelskich.