„Z radością informujemy, że znów można nabyć bilety na naszej stronie internetowej oraz w kasach” – podała Metropolitan Opera w Nowym Jorku na swoim Facebookowym profilu.
6 grudnia Met zamiast mikołajkowym prezentem, została zaskoczona cyberatakiem. W jego wyniku strona internetowa, obsługująca transakcje na średnią kwotę około 200 tys. dolarów dziennie przestała działać – nie można było kupić biletów, zarezerwować miejsc ani uzyskać informacji w call center, ponieważ zainfekowany został także wewnętrzny system komunikacji. Można przeczytać o tym tekst na łamach TECHSPRESSO.CAFE.
„Dziewiąty krąg piekła”
Po dziesięciu dniach, w trakcie których spektakle odbywały się zgodnie z planem, strona odzyskała sprawność. „Opierając się na dotychczasowych ustaleniach dochodzenia, możemy zapewnić naszych klientów, że ich dane, także te o kartach kredytowych, nie zostały wykradzione. Nie przechowujemy takich informacji w systemach, które zostały zaatakowane” – podaje w oficjalnym komunikacie Met.
Dyrektor Peter Gelb opisał minione dziesięć dni jako „dziewiąty krąg piekła”. Cyberatak okazał się poważnym ciosem (przede wszystkim finansowym i wzierunkowym) dla Opery wciąż zmagającej się z konsekwencjami pandemii – przede wszystkim zbyt małą frekwencją na swoich spektaklach. Nie podano oficjalnych informacji o źródle ataku. Dochodzenie prowadzi FBI, a nad usunięciem skutków pracuje specjalny zespół Met.
Złośliwe oprogramowanie w Wiedniu
Tymczasem z podobnymi kłopotami zmaga się wiedeński Musikverein. Strona instytucji również przestała działać, ale w przeciwieństwie do Met, nie zostały zainfekowane wewnętrzne systemy. W wypowiedzi dla wiedeńskiego radia ORF rzeczniczka Musikverein powiedziała, że powodem awarii było „złośliwe oprogramowanie”. Zapewniła także, że „mało prawdopodobne jest, aby to miało wpływ na dane klientów oraz informacje o płatnościach, a w każdym razie nie ma na to dowodów”.