Regulamin Twittera już nie chroni osób transpłciowych przed deadnamingiem, czyli używaniem dawnych danych sprzed korekty płci. Od przejęcia platformy przez Elona Muska, na Twitterze nasiliło się zjawisko mowy nienawiści wobec społeczności LGBTQIA.
Cicha zmiana regulaminu Twittera dotycząca walki z mową nienawiści na platformie nastąpiła w początku kwietnia.
Ostatnia wersja strony, na której zawarte są zasady mające chronić społeczność LGBTQIA, w szczególności zaś osoby transpłciowe przed mową nienawiści, datowana jest na 7 kwietnia 2023 r. i można podejrzeć ją w Archiwum Internetu.
Jak czytamy: zabronione jest „kierowanie do innych osób powtarzających się obelg, sugestii i przenośni lub innych treści, które mają na celu ich odczłowieczenie, poniżenie lub wzmocnienie negatywnych i szkodliwych stereotypów dotyczących chronionej kategorii (użytkowników – red.). Obejmuje to celowy misgendering (posługiwanie się określeniem niewłaściwym dla identyfikacji płciowej – red.) lub deadnaming osób transpłciowych”.
8 kwietnia zapisu o deadnamingu i misgenderingu już nie było – a wprowadzono je pięć lat temu, w 2018 r., celem walki z nasilającym się wówczas zjawiskiem mowy nienawiści względem społeczności LGBTQIA.
Postępująca degradacja
To kolejny dowód na to, że Twitter pod wodzą Elona Muska degraduje się i staje się miejscem coraz mniej przyjaznym i inkluzywnym (choć, zważywszy na ilość dezinformacji, hejtu i przemocy, które zawsze były w tym serwisie obecne, trudno tak o nim myśleć).
Po przejęciu platformy przez Muska w październiku ub. roku za kwotę 44 mld dolarów, do serwisu wrócili neonaziści, wcześniej zablokowani skrajnie prawicowi publicyści i komentatorzy, a także osoby zajmujące się szczuciem na grupy społeczne szczególnie podatne na ataki ze względu na pochodzenie etniczne, narodowość, orientację seksualną czy wyznanie.
Odejście reklamodawców
Przełożyło się to na pogłębienie kłopotów finansowych Muska – Twitter nigdy na siebie nie zarabiał, ale po decyzji miliardera o odblokowaniu wspomnianych wyżej postaci, z serwisu wycofało się wielu reklamodawców, niezadowolonych z faktu, że ich komunikaty ukazują się w pobliżu np. antysemickich lub wzywających do przemocy treści.
Twitter boryka się z ogromnymi kłopotami finansowymi – exodus reklamodawców jest bardzo odczuwalny. Serwis Ars Technica, powołując się na dane firmy Sensor Tower, pisze, iż z setki topowych reklamodawców, 30 nie wydało na reklamę na tej platformie ani grosza, a 24 zmniejszyło wydatki na marketing na Twitterze o 80 proc. lub nawet więcej.
Musk zdaje się nie widzieć problemu – podczas jednej z konferencji, powiedział do słuchaczy i słuchaczek swojego wystąpienia, że jeśli „Twitter ma stracić dolary z reklamy, to je straci – ale najważniejsza jest wolność słowa”.
Czy wolność słowa oznacza przyzwolenie na mowę nienawiści i przemoc werbalną wobec innych osób? Najwyraźniej.
Miło, że zauważyła pani ten problem, szczególnie z pamiętnym artykułem o cancel culture z udziałem transfobki.
Przeprosiłam publicznie za ten wywiad, bo powinnam lepiej ogarnąć swoje informacje i nie polegać na „WO”. Przepraszam i tutaj.