Apple zaoferuje nam aplikację do prowadzenia dziennika. Ja podziękuję

Koncern Apple według doniesień medialnych planuje na nowych iPhone’ach udostępniać swoim użytkownikom wbudowaną aplikację do prowadzenia cyfrowego dziennika, mającego z założenia pomagać w monitorowaniu dobrostanu psychicznego. Ja sama raczej z niego nie skorzystam i Wam też nie polecam.
Fot. Content Pixie / Unsplash

Koncern Apple według doniesień medialnych planuje na nowych iPhone’ach udostępniać swoim użytkownikom wbudowaną aplikację do prowadzenia cyfrowego dziennika, mającego z założenia pomagać w monitorowaniu dobrostanu psychicznego. Ja sama raczej z niego nie skorzystam i Wam też nie polecam.

Prowadzenie dziennika jest od kilku lat w modzie. Wypromowali je tech bros z Doliny Krzemowej, którzy z tego, co robię od 25 lat uczynili rzekome remedium na przepracowanie, wypalenie zawodowe i ogólny brak zadowolenia z życia, przy okazji znacznie spłaszczając i upraszczając to, czym dziennik de facto jest.

Pisząc regularnie od 1998 roku, właściwie bez żadnej dużej przerwy, w dziennikach ujmuję wszystko, czego doświadczam – od codziennych zdarzeń, obserwacji otaczającego mnie świata i autorefleksji, po spostrzeżenia na tematy polityczne, społeczne, opisy miejsc, do których podróżuję czy ludzi, których spotykam.

Prowadzę go na papierze, pisząc piórem. To forma, która pozwala mi na zachowanie prywatności moich notatek, a pisanie tekstu w ten sposób to moment, w którym mam okazję – niezależnie od tego, czy danego dnia planuję napisać dużo, czy niewiele – zebrać myśli, pobyć chwilę samej ze sobą i po prostu zdystansować się do otaczającego mnie świata.

Cyfrowe życie, cyfrowe wspomnienia

Te kilka lat temu, kiedy pisanie dziennika zaczęło być promowane przez hożych i świeżych przedsiębiorców z Kalifornii (tuż obok, lub jako dodatek do picia soków, kitesurfingu i wstawania o czwartej rano, aby ze wszystkim zdążyć), nie wspominano nic o papierowej formie, uznawanej przez technoentuzjastów za dawno przestarzałą. Notesy i pióra zastąpiły aplikacje, bazujące na tym, że miejscem, w którym nasz dziennik powinien „żyć”, jest oczywiście smartfon – gigantyczna skarbnica wiedzy na nasz temat. Nic, tylko uzupełnić ją notatkami pozwalającymi jeszcze dokładniej sprofilować to, kim jesteśmy i jeszcze lepiej zmapować nasze dusze, preferencje, plany – zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i zbiorowym.

Nigdy mnie to nie przekonywało – przede wszystkim dlatego, że czuję ogromny związek z czynnością manualnego, „tradycyjnego” pisania, gdyż wówczas po prostu inaczej pracuje mój mózg.

Inną kwestią jest to, że cyfrowy dziennik – jakkolwiek udana nie byłaby aplikacja do jego utrzymywania – zawsze będzie stanowił gigantyczny potencjał, gdy mowa o naruszeniach prywatności, jak i po prostu jest drogą do uproszczenia, spłycenia jednej z najistotniejszych umysłowo czynności, jaką jest autorefleksja – choćby ze względu na pomysłowe „okienka”, które proponuje do wypełnienia bardzo dużo tego rodzaju programów, od możliwości odhaczenia tego, jaka dziś jest pogoda, po wybór buźki symbolizującej nasz nastrój i opatrzenie każdego wpisu serią hasztagów. Pozornie wartościowe z punktu widzenia monitorowania naszego życia i organizacji czasu funkcje przekładają się mimowolnie na spłycenie całego procesu.

Posłuchaj odcinka audycji TECHSPRESSO na temat technoentuzjazmu

Day One jako aplikacja idealna

Przetestowałam wiele programów do prowadzenia cyfrowego dziennika – ale dłużej byłam w stanie zostać tylko z jednym. To aplikacja Day One, którą po raz pierwszy zainstalowałam w 2013 roku. Wówczas była bezpłatna i pozwalała na korzystanie z bardzo komfortowego, a jednocześnie zaawansowanego interfejsu i redagowanie bogato ilustrowanych zdjęciami wpisów, które likwidowały dyskomfort korzystania z czegoś cyfrowego, niedoskonałego i nie przypominającego w niczym papieru.

Z czasem jednak interfejs stał się bardziej dostosowany do preferencji użytkowników przyzwyczajonych do korzystania z mediów społecznościowych, a aplikacja przeszła w model subskrypcji, drogiej – bo w warunkach polskich kosztującej 146 zł rocznie. Za program do zapisywania codziennych przeżyć to relatywnie dużo, zwłaszcza, że nie oferuje on użytkownikom prywatności, a generowane przez nich dane są łączone z ich tożsamością. W ramach subskrypcji dostępne są tak podstawowe funkcje, jak synchronizacja wpisów pomiędzy urządzeniami (niegdyś to była podstawa wszystkich aplikacji – jak i przyciągania do nich użytkowników) oraz możliwość zmiany koloru interfejsu, czy też nagrywanie notatek głosowych. Skórka za wyprawkę.

Nie zmienia to jednak faktu, że Day One to najlepsza i najbardziej rozbudowana tego rodzaju aplikacja na rynku – przeznaczona dla dojrzałych użytkowników, którzy faktycznie chcą dziennik prowadzić i z jakiegoś powodu wybrali robienie tego w formie cyfrowej.

s: dayoneapp.com

Apple widzi konkurencję

Popularność aplikacji Day One dostrzegł koncern Apple, który – jak informuje dziennik „Wall Street Journal” – na nowych modelach iPhone’ów chce oferować swoją własną, wbudowaną domyślnie aplikację do prowadzenia cyfrowego dziennika. 

To ruch, który pod względem rynkowym ma być postrzegany jako kolejny krok na drodze Apple’a do silniejszego wejścia w sektor technologii dla zdrowia, zarówno tego psychicznego, jak i fizycznego (warto tu przyjrzeć się, jak udoskonalane są Apple Watche, coraz bardziej zaawansowane, gdy mowa o monitoringu funkcji naszego organizmu już nie tylko w kontekście ćwiczeń fizycznych i fitnessu, ale też pod kątem zdrowotnym). 

Użytkownikom Apple chce obiecać poprawę dobrostanu psychicznego i możliwość pracy nad sobą – jak wszyscy twórcy tego rodzaju aplikacji. Jednocześnie, co wiadomo, Apple będzie gromadziło o użytkownikach swojego nowego rozwiązania ogromne ilości danych, których nigdy nie zyskają aplikacje takie jak Day One. Ostatecznie, domyślne oprogramowanie na iPhone’ach będzie mogło, jak pisze „WSJ”, odczytywać m.in. informacje o naszych połączeniach telefonicznych czy SMS-ach.

Aplikacja ma samodzielnie analizować to, co każdego dnia robimy, aby móc ocenić, z czego składa się nasza codzienna rutyna, np. ile czasu spędzamy w domu, a ile poza nim, a także monitorować zachowania w poszukiwaniu „odstępstw od normy”.

W programie ma być także personalizacja, która – jak pisze gazeta – ma obejmować np. propozycje tematów, na które moglibyśmy napisać kolejny wpis w swoim cyfrowym dzienniku (to jedna z funkcji, które zawsze mnie zdumiewały w tego rodzaju rozwiązaniach cyfrowych, ale też w proponowanych zeszytach typu „dziennik wieloletni” do wypełniania na papierze – prowadząc dziennik i siadając do pisania świetnie wiem, co chcę napisać, wiem, co dzieje się w moim życiu i dlaczego to ważne, nie potrzebuję do tego „promptów”).

Dodatkowo, dziennik w nowych iPhone’ach ma oferować możliwość „odkrywania” innych osób w pobliżu – co przełoży się na diagnozę w aplikacji odnoszącą się do tego, ile czasu spędzamy z bliskimi, a ile z kolegami z pracy.

Oczywiście, koncern obiecuje troskę o naszą prywatność – od dawna silny punkt w strategii marketingowej marki. Cała analiza naszej codziennej rutyny ma się odbywać na smartfonach, a sugestie tematów, na które mamy pisać, będą w systemie przechowywane przez cztery tygodnie.

Aplikacja ma też pracować na wszystkich urządzeniach z ekosystemu – od smartfona począwszy, przez tablety i komputery Apple’a, na zegarkach skończywszy.

Dlaczego nie polecam cyfrowych dzienników?

Przede wszystkim ze względów, o których pisałam już wyżej – znacząco spłycają naszą aktywność intelektualną i autorefleksję, minimalizując ją do ikonek i „promptów”, czyli sugestii tego, o czym powinniśmy pisać.

W kontekście realnej poprawy dobrostanu psychicznego dla mnie kluczowa jest możliwość wolnej, nieograniczonej ekspresji we własnym dzienniku. Analizy tego, jak moje życie zmienia się w czasie, dokonuję cyklicznie sama – i nie potrzebuję do tego kolorowego wykresu, który narysuje mi aplikacja Apple’a. Oczywiście rozumiem, że dla kogoś taki wykres może być motywujący, podobnie jak i widok zapełniającej się listy wpisów, gdzie liczba będzie sygnalizowała, że dziennik prowadzimy regularnie; wciąż jednak widzę więcej plusów i zalet w prowadzeniu tradycyjnej, papierowej wersji.

Jest jednocześnie jeden powód, dla którego zalogowałam się ponownie na swoje konto w aplikacji Day One i w najbliższym czasie zamierzam z niej korzystać – nie znajduję już przyjemności w umieszczaniu zdjęć na swoim pobocznym (nie związanym z pracą zawodową) koncie na Instagramie i nie mam najmniejszej ochoty dzielić się swoim życiem z innymi. Jednocześnie, zdjęcia z telefonu miło będzie uporządkować i opatrzyć choćby krótkimi opisami wrażeń – a do tego Day One wydaje się aplikacją niezmiennie najlepszą.

Total
0
Shares
Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane teksty
Total
0
Share