Firma Adobe szkoli swoją sztuczną inteligencję na tanich grafikach wektorowych i obrazach „poprawianych” przez algorytmy. Część z nich udaje sztukę rdzennej ludności Australii – choć w rzeczywistości nie ma z nią nic wspólnego.
Firma Adobe szkoli swoją sztuczną inteligencję na tanich grafikach wektorowych i obrazach poprawianych przez algorytmy. Jak informuje dziennik „Australian”, część z nich udaje sztukę rdzennej ludności Australii, choć w rzeczywistości nie ma z nią nic wspólnego.
Oznacza to, że algorytmy Adobe powielają kulturowe bzdury na temat sztuki aborygeńskiej – w dodatku, jak twierdzi gazeta, prawdopodobnie naruszając przy tym prawo.
Biznes „po taniości”
Tanie grafiki wektorowe i poprawiane przez sztuczną inteligencję obrazki to nie tylko materiał szkoleniowy dla algorytmów Adobe, ale także treści, które firma ta sprzedaje w swoim serwisie ze zdjęciami stockowymi po delikatnie rzecz ujmując – dość wysokiej cenie.
Dziennik „Australian” przeprowadził w tej sprawie własne dochodzenie, które wykazało, iż duża liczba grafik (ok. 384 tys.) pochodzi ze stron takich jak np. hellovector.com. W dystrybucji Adobe jednak nie są tak opisane – a przedstawiane są jako materiały pochodzące z innych, zewnętrznych źródeł.
Cena, której za obrazki domaga się Adobe, wynosi 88 dolarów (licencja pozwalająca na rozszerzone użycie). Tymczasem, witryny, na których oryginalnie można kupić te same materiały, wyceniają je na zaledwie 4 dolary. Dodatkowo, strony te mają jasne reguły: obrazów nie wolno kopiować innym firmom.
Adobe twierdzi, że obrazy dystrybuuje legalnie. Zaprzecza przy tym deklaracjom strony hellovector.com, która twierdzi, iż niektóre z nich mogą być modyfikowane przez sztuczną inteligencję. Nawet, jeśli tak było – twierdzi firma – zostały wprowadzone do dystrybucji Adobe przed wdrożeniem polityki dotyczącej generatywnej sztucznej inteligencji i dlatego nie zostaną usunięte ze zbiorów oferowanych materiałów stockowych.
W przesłanym dziennikowi oświadczeniu Adobe podkreśliło, że skoro treści nie naruszają regulaminu usług firmy – nie ma powodu, aby je eliminować.
Wątpliwości kulturowe i prawne
Jednym z problemów, na które wskazuje australijska gazeta, jest ten związany z powielaniem przez Adobe obrazków udających sztukę aborygeńską. Wizualia dystrybuowane jako „stylizowane na sztukę rdzennej ludności Australii” nie są sztuką rdzennej ludności Australii – i uczą algorytmy Adobe, mówiąc krótko, bzdur.
Inną kwestią jest to, czy Adobe może zgodnie z prawem kupować od stron dystrybuujących obrazy wektorowe ich materiały, a potem odsprzedawać je dalej za wyższą cenę, udostępniając licencję na ich użytkowanie.
Mamy zatem kolejny przykład niejasności dotyczących rzeczywistości prawnej powiązanej z technologią generatywnej sztucznej inteligencji. Adobe to koncern, który jak dotąd postępował najbardziej etycznie ze wszystkich dużych graczy, wprowadzając jasną politykę odgraniczania treści generowanych przez algorytmy od zdjęć i pracy ludzkiej w formie grafik.
Być może należy zacząć o tym mówić w czasie przeszłym – na co wskazuje opisany w tym tekście przypadek.
Mnie się wydaje że Adobe umywa ręce bo Adobe jako Adobe nie produkuje tych grafik na sprzedaż tylko pośredniczy w sprzedaży. W sensie działa to tak że jestem twórca i sprzedaje swoje grafiki przez Adobe.
Adobe ma marzę ale nie ingeruje w treść grafik.
Można pod hasłem Paryż wstawić oscypka i nikt tego nie weryfikuje.
Co ciekawe w regulaminie jest ze na podstawie twoich grafik Adobe uczy ta sztuczna inteligencję ale i tym Adobe się szczyci ale jak pisałam skoro można wrzucić wszystko to ta nauka jest też na podstawie śmieciowych informacji. Bardzo ciekawe w sumie. Dzięki za artykuł.