Browser Dating to eksperymentalna platforma, która dobierze singli w pary na podstawie historii wyszukiwania. Zdaniem twórcy, to dziś droga do uczciwości i autentyczności w poszukiwaniu miłości.
Eksperyment wymyślił perfomer i twórca cyfrowy Dries Depoorter. Jak zauważa magazyn „Wired”, platformy randkowe, mimo swoich wad, pozostają najpopularniejszym miejscem, w którym w internecie poszukujemy partnerów, a w młodszym pokoleniu są właściwie oczywistością.
Z danych Pew Research wynika, że 42 proc. dorosłych osób w USA uważa, iż korzystanie z usług randkowych online ułatwiło im poszukiwanie partnera i randkowanie.
Problemy z autentycznością
Internet sprawił, że nawiązywanie kontaktów z innymi ludźmi jest łatwiejsze, niż było kiedykolwiek – ale też znanym problemem jest to, że w sieci każdy z nas nosi jakąś maskę i bardzo trudno o poznanie autentycznej wersji osoby, z którą podejmujemy jakąkolwiek relację.
Oczywiście, sami lubimy prezentować się w jak najlepszym świetle, dlatego samoidealizacja osób publikujących swoje profile w aplikacjach randkowych wcale nie powinna dziwić. Mimo tego, kiedy myślimy o relacji romantycznej, wolelibyśmy mieć do czynienia z autentycznością.
To właśnie takie przemyślenia skłoniły Depoortera do stworzenia rozwiązania, które ma charakter eksperymentalny, ale jego zdaniem może stać się prawdziwą alternatywą dla obecnie istniejących platform do randkowania. Dlaczego?
Prywatność za cenę doboru
Jego zdaniem historia wyszukiwania treści w internecie nie pozwoli ukryć się za starannie wybranymi zdjęciami, które użytkownicy jego platformy mogliby chcieć zamieścić na swoich profilach.
To, co wyszukujemy w sieci, powie o nas znacznie więcej, niż jakikolwiek opis samych siebie, którym na takiej platformie byśmy się dzielili z innymi. Dodatkowo – w rozwiązaniu proponowanym przez perfomera, nie ma miejsca na wybór. Aby korzystać z jego platformy, nie można wybrać sobie fragmentów historii wyszukiwania, na podstawie której ma być prowadzone kojarzenie z innymi osobami – trzeba przesłać do systemu całą.
Kosztem jest oczywiście prywatność. Obecnie z eksperymentalnej usługi Browser Dating korzysta mniej niż 1000 osób, które aby zarejestrować się tam, najpierw muszą pobrać specjalne rozszerzenie do przeglądarki Chrome lub Firefox i przesłać swoją historię przeglądanych w internecie stron na serwery usługi.
Na publicznie dostępnych profilach widać jednak podstawowe dane – lokalizację, wiek, wybraną płeć, a także preferencje seksualne osoby. „Pod maską” zaś generowany jest profil osobowości, który powstaje na podstawie historii przeglądania, a kojarzenie nie jest jak na popularnej platformie Tinder ograniczone do najbliższej lokalizacji użytkownika – Depoorter podkreśla jednak, że można je ograniczyć np. do państwa, w którym aktualnie znajduje się użytkownik.
Po skojarzeniu, para nie widzi wzajemnie swojej historii wyszukiwań, ale wybrane „zabawne fakty” na temat drugiej osoby, albo zainteresowania, które łączą dwie osoby, lub też godziny, w których „randka” najczęściej przebywa online. Informacje te generowane są po to, aby podkreślić to, co łączy użytkowników skojarzonych przez platformę w parę.
Usługa w abonamencie kosztuje 9 euro, a w wersji bezpłatnej można korzystać z niej w limicie pięciu skojarzeń z innymi użytkownikami.
Słuszne wątpliwości
W materiale „Wired” czytamy, że użytkownicy platformy słusznie obawiają się tego, jak wykorzystane zostaną ich dane i jakie mają gwarancje bezpieczeństwa. Historia przeglądanych stron i wyszukiwań internetowych to ogrom danych na temat każdego z nas, a jego usługa może pobrać do 5 tys. ostatnich wyszukiwań, bądź też całą przechowywaną w przeglądarce historię odwiedzanych przez użytkownika stron (to w niektórych wypadkach wiele lat!).
Twórca platformy zapewnia, że dane nie trafiają do internetu, a są przetwarzane przez model sztucznej inteligencji, który działa lokalnie. Jak deklaruje, nie ma również zamiaru przekazywać danych użytkowników innym firmom. 34-latek swój projekt traktuje jak dzieło sztuki cyfrowej, które powinno prowokować użytkowników do refleksji i które jest próbą nawiązania dialogu wokół tego, jak wchodzimy w relacje w erze cyfrowej.