Znacznie częściej skłonni jesteśmy dawać wiarę fałszywym informacjom, jeśli pochodzą od osób, które słabo znamy. Czy to koniec mitu „szwagra wirusologa” robiącego niechlubną karierę podczas pandemii?
„Siła słabych więzi” to tytuł eseju opublikowanego w 1973 roku przez profesora Uniwersytetu Stanforda Marka Granovettera. Dowodził on w nim, że dla badań socjologicznych ogromne znaczenie mają nie tylko nasze najbliższe więzi społeczne – rodzina i przyjaciele – ale także te dalsze, jak np. koledzy z pracy lub jedynie osoby znajome, które w naszym życiu, zdawałoby się, wcale nie odgrywają poważnej roli.
W swoim eseju Granovetter przeprowadził badanie, w którym kilkuset osobom z Bostonu zaczynającym właśnie nową pracę zadał pytanie o to, w jaki sposób dowiedziały się o możliwości aplikowania na stanowisko. Okazało się, że znacznie więcej informacji o pracy respondentom przekazywały „luźne kontakty” – nie zaś najbliżsi przyjaciele czy rodzina, czego „na chłopski rozum” można byłoby się spodziewać.
To właśnie dzięki sile słabych więzi powstały media społecznościowe
Zespół Nieman Journalism Lab ocenia, że właśnie siła słabych więzi stała się kluczem do sukcesu platform internetowych takich jak Facebook. Platformy zrównały bowiem nasze relacje, w jednym szeregu stawiając np. partnera życiowego czy rodzica z kolegą z podstawówki, którego nie widzieliśmy ostatnie 20 lat.
To właśnie te dalsze znajomości są źródłem, z którego pochodzą nowe dla nas informacje. W kręgu bliskich osób zazwyczaj „wiemy to samo” – wymieniamy się opiniami o tych samych artykułach, które wszyscy czytaliśmy lub komentujemy oglądane wspólnie materiały wideo.
Bardziej zewnętrzne kontakty zaś dostarczają w ramach naszych strumieni aktualności w mediach społecznościowych (i poza nimi) nową zawartość – dlatego są jednocześnie bardzo wartościowe i bardzo groźne.
Dlaczego wierzymy ludziom, których prawie nie znamy?
Autorzy badania „Siła słabych więzi i wiarygodność fake newsów”, którego wyniki przytacza Nieman Journalism Lab, twierdzą iż jesteśmy bardziej skłonni wierzyć w informacje czerpane z dalszych kręgów naszych znajomości, niż te od osób najbliższych.
To w pewnym sensie burzy mit „szwagra wirusologa”, który dominował w potocznym dyskursie na temat dezinformacji w czasie pandemii koronawirusa – w wielu analizach przewijał się bowiem wówczas wątek o tym, że to najbliższa rodzina jest źrodłem fake newsów.
Prawda wygląda zupełnie inaczej – fałszywe informacje przejmujemy od zewnętrznych kręgów naszych znajomych. Od ludzi, z którymi kontaktujemy się rzadko, a nawet bardzo rzadko – ale to właśnie oni, jak już stwierdziliśmy wyżej, są tymi, którzy do naszej subiektywnej infosfery przynoszą nowe treści.
Uczestnicy badania, które można przeczytać tutaj, zachowywali się więc w sposób, który trudno racjonalnie wyjaśnić – choć deklarowali, że ufają bliższym znajomym i rodzinie a nie osobom, z którymi są mniej związani, to częściej wierzyli w fake newsy kolportowane przez te właśnie kręgi.
Jak to wyjaśnić?
W skrócie – naszym postrzeganiem zdolności poszczególnych źródeł informacji do odróżniania prawdy od fałszu (w przypadku słabych jak i silnych więzi jest ona tak samo ważna, ale jest dużo ważniejsza, jeśli obserwujemy, że osoba, z którą mamy słabą więź mówi rzeczy w oczywisty sposób niezgodne z prawdą), jak i kwestii etyki osób, z którymi mamy tak słabe, jak i mocne relacje.
W przypadku tych, z którymi łączą nas słabe relacje, założenie o etyce ma największe znaczenie – z automatu zdajemy się sądzić, że osoba nam obca nie będzie dzieliła się z nami nieprawdziwymi informacjami.
Okazuje się więc, że to, skąd pochodzi informacja i kto się nią z nami dzieli, ma fundamentalne znaczenie. Według badaczy, można wykorzystać ten fakt do walki z dezinformacją. Jak?
Na przykład poprzez edukowanie odbiorców treści, że osoby mało znane, albo w ogóle im obce, mogą być wykorzystywane do celowego rozpowszechniania dezinformacji. „Czytałem w internecie, bo udostępniła to kuzynka siostry mojej koleżanki” – brzmi jak jedna z plotek powtarzanych podczs pandemii, z którymi były ogromne problemy.
Sama edukacja to jednak za mało – musi być poparta istnieniem rzetelnych mediów, które pozwolą użytkownikom posiłkującym się przede wszystkim źródłami ze strumieni aktualności w mediach społecznościowych weryfikować wiedzę o świecie w sposób nie pozostawiający miejsca dla teorii spiskowych.