Odstępstwo od stosowania dyrektywy ePrivacy pozwalające na masowe skanowanie wiadomości prywatnych w poszukiwaniu dowodów na nadużycia seksualne wobec dzieci, może z nami zostać na dłużej. To ślepa uliczka.
Dyrektywa ePrivacy obowiązuje od 2002 roku i z powodu kontrowersji politycznych wokół kwestii ochrony danych oraz lobbingu wielkich koncernów technologicznych do tej pory nie doczekała się aktualizacji ani reformy.
W 2021 r. wprowadzono wyjątek od stosowania dyrektywy ePrivacy pozwalający na tymczasowe zawieszenie jej przepisów. Pozwala on na wykorzystanie technologii do automatycznego skanowania naszych prywatnych wiadomości (np. wymienianych na komunikatorach) celem poszukiwania śladów przestępstw seksualnych przeciwko dzieciom.
Jak długo obowiązywać ma wyjątek?
Wyjątek od stosowania dyrektywy ePrivacy jest o tyle istotny, że pozwala na wprowadzenie dobrowolnych mechanizmów tzw. kontroli czatu – czyli odgórnego skanowania wiadomości absolutnie wszystkich użytkowników, nie zaś tylko osób, które podejrzane są o zaangażowanie w przestępczość tego rodzaju.
O tym, czym jest kontrola czatu i dlaczego nie sprawdzi się w walce z przestępczością seksualną przeciwko dzieciom, pisaliśmy na łamach TECHSPRESSO.CAFE w tym tekście.
Wyjątek obowiązywać miał do czasu przyjęcia w Unii Europejskiej proponowanej przez Komisję Europejską dyrektywy CSAR, czyli regulacji umożliwiającej walkę z wyżej wspomnianymi przestępstwami – jednak nic nie wskazuje na to, że CSAR zostanie przyjęta do sierpnia 2024 r.
Oznacza to, że wyjątek w ePrivacy zostanie przedłużony. Jak długo? Tego nie wiemy – bo według KE, do czasu, aż CSAR nie stanie się faktem.
Szkodliwa derogacja ePrivacy
Organizacja EDRi zajmująca się obroną praw obywatelskich i praw człowieka w świecie cyfrowym wskazuje, że niezależnie od tego czy dobrowolna czy nie, kontrola czatu wszystkich osób – skanowanie wiadomości niezależnie od tego czy ktoś jest podejrzany czy nie, to naruszanie fundamentalnych praw jednostki takich jak prywatność i prawo do ochrony danych, jak i wolności wypowiedzi.
Dobrowolność zaś zdaniem EDRi może podważać uzasadnienie prawne dla zgodności tego rodzaju mechanizmów z prawem. Organizacja twierdzi, iż jeśli pomimo wszystkich obaw legislatorzy nadal decydują się na nacisk w stronę wprowadzenia technologii skanowania korespondencji, nie powinno być to dobrowolne dla usługodawcy, ale obowiązkowe, w dodatku – to nie firmy takie jak Meta czy Google, Microsoft lub Apple, powinny decydować o tym, czy skanowanie prywatnej korespondencji jest słuszne, czy nie.
Komisja Europejska zdaniem EDRi nie jest w stanie wykazać, że derogacja ePrivacy przekłada się na jakiekolwiek pożądane skutki. Kontrola czatu zaś w każdej formie jest szeroko krytykowana – i nie stanowi efektywnej metody walki z przestępczością przeciwko dzieciom w sieci, niezależnie od tego, jak kosztowne są kampanie PR mające ją promować i pokazywać jako jedyną możliwość.